Stąpam nagimi stopami po zimnych kafelkach. Wchodzę do
ciemnej kuchni, równocześnie wyciągając ręce przed siebie. Otwieram szafkę,
dłonie chłoną wszystkie naczynia. Kubek. Różowy z białym uchwytem. Mój
ulubiony, choć teraz wdaje się równie ciemny jak pomieszczenie w którym się
znajduję. Szukam czajnika. Jest. Odkręcam wodę i napełniam go. Odpalam ogień,
czuję ciepło na nagich udach. Stawiam czajnik na kuchence i opieram się równie
nagimi pośladkami o blat mebli. Nie czuję już chłodu pod stopami, nie czuję grudniowego
mrozu przedostającego się do kuchni przez uchylone okno. Czuję tylko i
wyłącznie ciepło. Jeden mały promyk sprawił, że stojąc nago jest mi cholernie
ciepło. Zapomniałam o zimnie, nagich stopach czy niewygodnej pozycji w której
się znajduję, ogień przysłonił mi wszystkie inne nieprzyjemne rzeczy. Oczy
zaczynają przyzwyczajać się do panującego mroku. Dostrzegam, że wcale nie jest
tak ciemno jak mi się wydawało. Pełnia. Wielka, świecąca kula właśnie zaglądała
mi przez okno. Słyszę trzask drzwi. Mimo, że jestem goła idę sprawdzić czy aby
na pewno zamknęłam dokładnie drzwi. Wychodzę do przedpokoju, widzę postać.
Męska sylwetka powoli się do mnie zbliża. Paraliżuje mnie strach, nie jestem w
stanie krzyczeć, uciekać bądź bronić się. Serce bije mi jak oszalałe. Stroi
naprzeciw mnie, powoli unoszę głowę. Uśmiecham się a moje serce powoli zwalnia.
Łapie mnie w talii i przysuwa do siebie namiętnie całując. Słyszę, że woda się
już zagotowała. Delikatnie wypuszcza mnie ze swojego uścisku. Wchodząc do
kuchni czuję na sobie jego wzrok. Otwieram szafkę i wyciągam jeszcze jeden
kubek. Brązowy w zielone paski, zapamiętałam, że go lubił. Z opakowania
wyciągam dwie torebki malinowej herbaty, każdy znajduje swoje miejsce w osobnym
kubku. Zalewam wrzątkiem. Zapach maliny wypełnia całą kuchnie. Sięgam po cukier
pamiętając, że mam wsypać do brązowego kubka dwie płaskie łyżeczki. Biorę kubki
do rąk i pośpiesznie wychodzę chcąc podarować jeden z nich ukochanemu. Wchodzę
do przedpokoju i okazuje się, że stoję zupełnie sama w środku wielkiego,
pustego domu.