Leżała na zimnych kafelkach. Jej kasztanowe włosy były mokre
i brudne. Płakała, łzy raz po raz spływały po bladych policzkach. Wciąż
przygryzała już zakrwawioną wargę. Jej makijaż pływał po podłodze. Nie miała
siły wstać. A może nie chciała? Nie chciała znów wracać do zimnego, ciemnego
pokoju. Wciąż czuła tam jego zapach. Bała się. Kolejny raz, poczuła nagły
przypływ mdłości. Z trudem podniosła głowę i oparła się na sedesie. Krztusząc się
wymiocinami, opadła na zimną podłogę. Zanosząc się płaczem, przełknęła sporą
ilość krwi. Kolejna fala mdłości, nadchodziła ze zdwojoną siłą. Była
wykończona..
Nagle otworzyła oczy. Pomieszczenie wypełniała ciemność.
Była spocona a po jej policzkach spływały łzy. Spojrzała w lewo, zobaczyła
twarz swojego ukochanego. Uśmiechnęła się i pierwszy raz w życiu, doceniła to
co miała.