Rozczesując myśli ciągle napotykała się na kołtuny i
zgrubienia. Cały czas czuła posklejane fragmenty których nie dało się żadnymi
siłami rozczepić. Próbowała je rozmoczyć łzami ale tylko coraz bardziej
nasiąkały i puszyły się. Stawały się coraz bardziej poplątane, coraz dłuższe.
Ciągle rosły. Czasami ktoś próbował obciąć jej parę kosmyków lecz nikomu się to
nigdy nie udało. Myśli rosły z każdym dniem, z każdym dniem robiły się grubsze
i gęstsze, z każdym dniem coraz cięższe do okiełznania. Wchodziły jej do oczu,
uszu i nosa, z biegiem czasu zaczęły oplatać jej szyje i powoli zaciskać się.
Nie pozwalały jej zaczerpnąć powietrza, nie pozwalały jej zapomnieć. Codziennie
próbowała farbować i czesać myśli co zawsze kończyło się rozmoknięciem. Myśli nigdy
nie wyschły. Z każdym dniem były coraz gorsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz