wtorek, 27 listopada 2012

Jesień



Liście już spadły, coraz wcześniej zachodzi słońce, rano zauważalny jest własny oddech a dłonie zaczęły przymarzać. Idąc krętą uliczką, pełną liści można się zaplątać i upaść. Można, podhaczyć się o wystający kamień, potknąć o własny but czy własne myśli. Szurając butami między myślami, można natknąć się na coś na czym się całkowicie wyłożysz. Jedna z sznurówek zakleszczy się między paroma zdarzeniami i leżysz. Ciągniesz z całych sił ale wszystko na nic. Wpadasz coraz głębiej, coraz więcej myśli przyduszasz podeszwą. Nie chcesz tego, ale już za późno. Przez lata chodziłeś na palcach, starannie wiązałeś sznurówki, zważałeś na każdy najmniejszy krok. Chwila nie uwagi – leżysz. Znajdujesz się w tym samym punkcie co cztery jesienie temu. Uświadamiasz sobie, że od tamtej jesieni nic się nie zmieniło. Może trochę więcej zmarszczek, trochę więcej przeżyć, trochę więcej wspomnień. Ale co to zmienia? Cofasz się. Z każdym potknięciem cofasz się do zdarzenia o którym próbujesz zapomnieć, do zdarzenia które nie pozwala ci spać, do zdarzenia które usiłujesz zasypać milionem innych ważnych spraw. Jesień to podła i bardzo podstępna pora. Patrzysz przez okno – świeci słońce, nie bierzesz czapki a za godzinę wracasz z mokrą głową wyklinając pod nosem.  Jesień to podła i bardzo podstępna pora. Masz wrażenie, że dawne wspomnienia już nie wrócą, że już dawno to zdeptałeś a za godzinę ślęczysz nad własnym cieniem rozpadając się od środka.  Nie wiesz co robić a za chwilę nastanie zima…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz